JEZIORO TAJEMNIC. Mało kto słyszał o niezwykłej pamiątce z wyspy Bielawy na jeziorze Drawsko. Jej historię przybliża Zbigniew Januszaniec, regionalista z Czaplinka w drugiej części tekstu.
W pierwszej części artykułu zaprezentowane zostały wpisy z pamiątkowej księgi prowadzonej przez mieszkańca wyspy Bielawy – Jana Kujawskiego, pochodzące z lat 1959 – 1964. Druga część poświęcona jest wpisom z 1965 r.
* * *
Z zapisów w pamiątkowej księdze Pana Kujawskiego wynika, że w 1965 r. w jego wyspiarskim gospodarstwie miało miejsce kilka ciekawych wydarzeń. Pierwszym wydarzeniem było zainstalowanie małej przydomowej elektrowni wiatrowej przeznaczonej do oświetlenia mieszkania. Fakt ten dokumentuje wpis z 11 kwietnia, z którego dowiadujemy się, że elektrownia zainstalowana została przez 3-osobową ekipę z Wrocławia. Wpis dokumentujący to wydarzenie opatrzony jest nagłówkiem „DAR WROCŁAWIA”. Widzimy go na ilustracji nr 1. Z wpisu wynika, że założono wtedy również przyrządy do pomiaru elektryczności oraz instalację elektryczną, a termin ostatecznego uruchomienia elektrowni wiatrowej wyznaczono na maj. Było to ważne wydarzenie w życiu mieszkańców Bielawy, gdyż na wyspę nigdy nie była doprowadzona elektryczność. Brak elektryczności stanowił jedną z największych niedogodności życia na Bielawie. Montaż elektrowni wiatrowej nie rozwiązał jednak tego problemu w sposób trwały. Magda Omilianowicz, w artykule pt. „Wyspiarze” napisanym, jak wynika z jego treści, przed 1995 r., a opublikowanym 11 października 1997 r. w wychodzącym w USA polskojęzycznym czasopiśmie „Kurier Plus” (nazwa czasopisma i data publikacji – wg opracowania I. Skrzypka, zacytowanego w I części artykułu), w opisie życia mieszkanców Bielawy umieściła m.in. taką oto wypowiedź Pana Kujawskiego: „To moja pralka – wskazuje na żonę pochyloną nad miską z zimną wodą /…/ mieszkaniec wyspy, Kujawski. – A tam lodówka, w ziemi. (Zapewne chodziło o wykopaną w ziemi piwniczkę – przyp. Zb.J.) Swój prąd miałem, bo była i elektrownia, ale się zepsuła – pokazuje wysoką konstrukcję, zwieńczoną na górze wiatrakiem.”. W tym miejscu dodam, że cytowany wyżej artykuł M. Omilianowicz pt. „Wyspiarze” pierwotnie opublikowany był (zapewne w 1994 r.) w jednym z poznańskich tygodników. Wyspiarskie życie bez elektryczności musiało również zrobić wrażenie na redaktorze Krzysztofie Bednarku, skoro już we wstępie do swojego artykułu „Robinsonowie z Bielawy” opublikowanego w grudniu 1998 r. w „Głosie Koszalińskim”, napisał m.in. „Na wyspie nie ma prądu. Telewizor i dwunastowoltowe żarówki w mieszkaniu zasilane są przy pomocy akumulatora”.
Bielawa, mimo że nie była zelektryfikowana, osiągnęła w latach 60-tych dużą popularność wśród turystów. Informacje o turystycznych walorach wyspy Bielawy i o agroturystycznej działalności Jana Kujawskiego z pewnością musiały dotrzeć do ówczesnych koszalińskich władz wojewódzkich, skoro w 1965 r. do tego spokojnego miejsca przyjechała z Koszalina komisja w celu przeprowadzenia lustracji. W księdze pamiątkowej Pana Kujawskiego znajduje się notatka z lustracji przeprowadzonej 6 maja 1965 r. przez 6-osobową „Społeczną Komisję Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Koszalinie do spraw przygotowania sezonu turystycznego”. W składzie Komisji znajdowało się dwóch przedstawicieli Wojewódzkiego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki, przedstawiciel Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, przedstawiciel Wojewódzkiej Komisji Planowania Gospodarczego oraz dwie osoby z Wojewódzkiego Ośrodka Informacji Turystycznej w Koszalinie. Podsumowaniem lustracji były dwa ostatnie zdania notatki: „Wnioski z dzisiejszej lustracji, to stworzenie pola biwakowego albo ośrodka campingowego. Na razie życzymy pp. Kujawskim i Terleckiemu pomyślnych wyników w propagowaniu dobrego odpoczynku dla turystów.”. Notatkę tę prezentuje ilustracja nr 2.
W notatce tej wymienione jest nazwisko Pana Stanisława Terleckiego, właściciela drugiego gospodarstwa funkcjonującego w tamtym czasie na Bielawie. W tym 15-hektarowym gospodarstwie prowadzono m.in. hodowlę bydła. Sprzedaż mleka i przetworów mlecznych własnej produkcji była istotnym źródłem stałych przychodów tego gospodarstwa. Turyści przebywający na wyspie z pewnością często zaopatrywali się w żywność u Pana Terleckiego. Nie znajduje to jednak wyraźnego potwierdzenia w pamiątkowej księdze, w której wpisywali się goście Pana Kujawskiego. Notatka lustracyjna jest w zasadzie jedynym wpisem, w którym tak jednoznacznie podkreślono znaczenie obu gospodarstw dla rozwoju ruchu turystycznego na Bielawie.
W tym samym roku w księdze pamiątkowej Pana Kujawskiego pod datą 11 czerwca odnotowano jeszcze inną niecodzienną wizytę. „Robinsonowie z Bielawy” gościli w tym dniu biskupa. Jak do tego doszło? W kronice parafialnej opublikowanej w książce „Czaplinek 1945-2009. Cz.II. Trud wrastania”, przy dacie 10 czerwca 1965 roku umieszczona jest następująca informacja: „10 czerwca – przyjeżdża z Wizytacją Arcypasterską J. Eks. Ks. Biskup Ignacy Jeż – sufragan gorzowski„. Co ciekawe, następnego dnia ks. biskup w ramach wizytacji wraz z trzyosobową asystą, w skład której wchodził m.in. ówczesny czaplinecki proboszcz ks. Bernard Zawada, popłynął na wyspę Bielawę, by odwiedzić mieszkańców tej wyspy. Biskup udokumentował swój duszpasterski pobyt na wyspie wpisem dokonanym w pamiątkowej księdze znajdującej się w wyspiarskim gospodarstwie Jana Kujawskiego. Ten ciekawy wpis zaprezentowany jest na ilustracji nr 3. W tym miejscu warto przypomnieć postać ks. Bernarda Zawady. Był on proboszczem czaplineckiej parafii od 1945 r. aż do śmierci w 1966 r. Był on człowiekiem wyjątkowo przedsiębiorczym. Przeprowadził cały szereg prac remontowych w parafialnych kościołach. To z jego czasów pochodzą efektowne polichromie autorstwa wybitnego polskiego malarza ściennego Władysława Drapiewskiego, zdobiące sufit i ściany kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Św. w Czaplinku. Rejs na Bielawę z biskupem wizytującym parafię można uznać za przykład nieprzeciętnej aktywności ks. Zawady.
Już na podstawie przedstawionych wyżej wpisów w księdze Pana Kujawskiego można byłoby uznać, że rok 1965 był dla mieszkanców Bielawy rokiem wyjątkowym. Ale to jeszcze nie koniec!
Jak wynika z wpisów, w tym roku latem nie zawsze dopisywała pogoda, ale mimo to do księgi pamiątkowej wpisało się aż 71 turystów (w tym: 14 z Warszawy, 7 z Nysy, 6 z Wrocławia i 6 z Krakowa). Powyższe liczby mogą być obarczone niewielkim błędem wynikającym z nieprecyzyjności niektórych wpisów. Podobnie jak w latach poprzednich, turyści wpisujący się do księgi przede wszystkim zachwalali uroki wyspy i dziękowali gospodarzom za miły pobyt. W 1965 roku w księdze pamiątkowej po raz pierwszy pojawiły się wpisy turystów zagranicznych. Były to dwa wpisy turystów z Czechosłowacji. (cdn.)
Zbigniew Januszaniec
Tekst ten został opublikowany w miesięczniku „Kurier Czaplinecki”nr 144 z sierpnia 2018 roku.