JEZIORO TAJEMNIC. W najbliższy weekend w ramach Akcji „Jezioro Tajemnic” odbędzie się pierwszy rekonesans nurkowy na drugim potężnym akwenie powiatu drawskiego. W jeziorze Lubie (Gmina Złocieniec) nurkowie postarają się sprawdzić, ile prawdy jest w pewnej ludowej opowieści.
– Opowieść znana jest w co najmniej kilku wersjach – mówi Burmistrz Złocieńca Krzysztof Zacharzewski. – Jedna z nich mówi, że zimą 1944 roku, orszak weselny miał sobie skrócić drogę i przejechać przez zamarznięte jezioro Lubie. Niestety, lód nie wytrzymał. Misja nurkowa, która odbędzie się w najbliższy weekend ma zbadać rzekome miejsce tego, owianego legendami wydarzenia.
Jezioro Lubie to drugie po Drawsku największe jezioro Pojezierza Drawskiego. Powierzchnia zwierciadła wody wynosi 1487,5 ha i znajduje się na wysokości 95,5 m n.p.m. Głębokość sięga 46,2 m, zaś długość przekracza 14 km. Na jeziorze znajduje się 5 wysp. Jego południowy brzeg porasta Puszcza Drawska. Przez Lubie, podobnie jak przez jez. Drawsko, przepływa rzeka Drawa. Południowy brzeg jeziora (od strony Karwic) nie jest dostępny dla osób cywilnych. Znajduje się tam jeden z największych poligonów wojskowych w Europie – Poligon Drawski.
Gmina Złocieniec niedawno przyłączyła się do Akcji Jezioro Tajemnic. Fragment jej terenu leży nad jeziorem Drawsko. Wspólnie zamierzamy przyjrzeć się m.in. zagadkom jeziora Lubie.
A oto legenda, która stałą się przyczynkiem do ekspedycji badawczej:
„Pewnego bardzo mroźnego dnia w Karwicach odbywały się huczne ślubne uroczystości. Ponieważ pan młody pochodził ze wsi Gudowo leżącej po drugiej stronie jeziora postanowiono, że bardzo atrakcyjnym elementem zabawy weselnej będzie wieczorny kulig, podczas którego goście z zapalonymi pochodniami ruszą po zamarzniętym jeziorze zaprzężonymi w konie saniami do rodzinnej wsi pana młodego. Długa kolumna sań wjeżdżająca na skute lodem jezioro i oświetlona pochodniami wyglądała zaiste imponująco. W pierwszych najokazalszych i wspaniale przyozdobionych saniach siedziała para młoda. Wśród śmiechów i okrzyków radości kolumna pędziła w kierunku światełek widocznych po drugiej stronie jeziora, gdzie znajdowało się Gudowo. Orszak weselny mijał właśnie wyspę Rybaki, kiedy dał się słyszeć mrożący krew w żyłach łoskot pękającego lodu. Ludzkie okrzyki przerażenia mieszały się z rozpaczliwym rżeniem koni. Po kilkudziesięciu sekundach wszystko jednak ucichło, a cały orszak weselników zniknął na zawsze w ciemnych wodach jeziora Lubie.”.
Autorem opisu legendy jest Jarosław Leszczełowski